Firma Preco Electronics zaprezentowała nowoczesny system wykrywania przeszkód PreView Sentry. Pokaz nowej technologii miał miejsce w tym tygodniu na targach MINExpo w Las Vegas.

 

Tego rodzaju systemy są już dobrze znane na swiecie, ale ten jest wyjątkowy. Używa fal innej długości, i jest dzięki temu bardziej użyteczny. Można ustawić bezpieczną odległość wedle własnego uznania i zainstalować urządzenie wykrywające w każdej maszynie.

 

Urządzenie może identyfikować położenie i prędkość poruszania się nawet 16 osób lub przedmiotów jednocześnie. Alarmy informują operatora nie tylko o przeszkodach, ale również o zakłóceniach w odbiorze danych.

 

Do czego może się przydać taki system? Preco informuje, że można go na przykład połączyć z siecią telematyczną maszyny, by użytkownicy mogli gromadzić informacje na temat charakterystyki pracy danego operatora: jak blisko przeszkód prowadzi maszynę i jak szybko reaguje na pojawienie się przeszkody. To, oczywiście, w dodatku do zwiększonego bezpieczeństwa na placu budowy.

 

Opracowywane jest rozwiązanie, które pozwoli na ocenę przeszkód pod względem zagrożenia, opartego na ich prędkości i kierunku względem maszyny.

 

14M3 to najnowsza propozycja CAT w ofercie równiarek. Ulepszono w niej - w stosunku do innych modeli - praktycznie wszystko: moc, sterowanie, interwały serwisowe, ekonomię pracy. A do tego dodano montowany fabrycznie, półautomatyczny system równania na zboczach.

 

Zamiast używanego poprzednio silnika C11, wykorzystano C13 ACERT dysponujący mocą 238 KM. Motor jest wyposażony w układ zmiennej mocy, który dopasowuje się do aktualnego zapotrzebowania na wszystkich biegach. Uzupełnieniem jest tu opcja, która zmienia automatycznie poziomy mocy w silniku by kompensować niedobory chłodzenia i w ten sposób zagwarantować stały dopływ mocy w każdej temperaturze i warunkach.

 

Istnieje również możliwość zwiększenia wydajności przez uruchomienie opcji ECO, która ogranicza obroty silnika do 1750 rpm na biegach roboczych.

 

Silnik współpracuje z przekładnią 8F/6R o elektronicznym systemie kontroli, poprawiającym mechanikę zmiany z biegu na bieg. Utrzymany zostaje stały moment obrotowy, nawet w momencie zmiany przełożenia.

Dział: Roboty ziemne

 

Niedawno marka Volvo pochwaliła się paroma koncepcjami pojazdów. Pokaz, zorganizowany na Xploration Forum w Eskilstuna (Szwecja) miał wskazać kierunek, w którym ma zamiar rozwijać się znana marka. Przed widzami zaprezentowano parę maszyn, które można określić jako pre-prototypy. Jak mówił Martin Weissburg, przedstawiciel firmy, "Pokazujemy te projekty, bo są prawdziwe, to nie jest fantazja. Nie możemy dokładnie powiedzieć, kiedy zostaną wprowadzone, ale już dziś mamy na nie klientów."

 

Volvo obecnie stawia na pojazdy elektryczne i autonomiczne. "Nasz plan to sprostanie wyzwaniu trzech zer: zero przestojów, zero emisji i zero wypadków." - wyjaśniał Weissburg. A na pokazie pracowały: hybrydowa ładowarka LX1, autonomiczne elektryczne wozidło HX1 oraz autonomiczna wywrotka.

 

O hybrydową ładowarkę klienci prosili już od dawna - w tym ogromny gigant w branży utylizacji odpadów, Waste Management posiadający flotę ponad 40 000 maszyn Volvo. "Od lat słyszę od innych właścicieli firm, że mają maszyny hybrydowe. Dlatego wciąż pytałem Volvo, kiedy zobaczę taką maszynę u nich." - mówił dyrektor ciężkiego sprzętu w Waste Management. Obecnie firma ta współpracuje w badaniach nad nową ładowarką.

 

LX1 nie posiada osi, silniki elektryczne są zamontowane w każdym kole. Maszyna posiada także elektryczną hydraulikę, system magazynowania energii, znacznie mniejszy od standardowego silnik i zupełnie nową konstrukcję. Ten ostatni punkt spowodował znaczne zwiększenie pola widzenia operatora. LX1 jest potocznie zwany "fundamentalnie nową maszyną", ponieważ 98% elementów jest w niej zupełnie nowych.

 

HX1 jest nowoczesnym rozwiązaniem dla kamieniołomów. Specjaliści z Volvo zwrócili uwagę na fakt, że podczas prac w kamieniołomach z dużymi wozidłami, w razie awarii, praca jest wstrzymana w znacznym stopniu. HX1 to elektryczne wozidło niewielkich rozmiarów. Jeśli zastosować takich kilka w jednym miejscu, to awaria pojedynczej jednostki nie zaszkodzi aż tak całemu ciągowi produkcji. Są to maszyny bezzałogowe.

 

Testowano także pracę autonomicznych ładowarek i ciężarówek. Okazało się, że obecnie można uzyskać 70% wydajności pracy doświadczonego operatora przy pomocy właśnie takich maszyn. Zautomatyzowany duet nie jest jeszcze gotowy do wejścia na rynek, ale testy są w zaawansowanym stadium. Główny nacisk jest położony na bezpieczeństwo pracy.

 

Mimo oszałamiającego pokazu możliwości nowych projektów, największym krokiem naprzód ze strony Volvo jest włączenie użytkowników w prace nad nowymi maszynami już w najwcześniejszych stadiach. "Nie wiedząc do czego tak naprawdę ma służyć dana maszyna, tworzymy praktycznie po omacku. Nie zbudujemy przełomowego rozwiązania bez pomocy pełnego ekosystemu złożonego z klienta, naukowca i jednostek rządowych."

 

Volvo przeprowadziło testy autonomicznego pojazdu w naprawdę trudnych warunkach. Ciężarówka FMX pokonała podziemny tunel w kopalni, położony 1320 metrów pod ziemią. Wyposażona w laserowy sprzęt pomiarowy, będzie to pierwsza na świecie autonomiczna ciężarówka przeznaczona specjalnie do pracy w kopalniach.

 

Do stworzenia autonomicznego pojazdu potrzeba było naprawdę wiele pracy. Volvo w kooperacji z marką Saab wydało ostatecznie na świat ciężarówkę pod wspólnym szyldem Combitech. Kierowca nie jest tu do niczego potrzebny, wystarczy GPS i laserowe wykrywacze przeszkód.

 

"To naprawdę zmieni oblicze przemysłu kopalnianego i związanego z nim społeczeństwa." - mówił Torbjorn Holmstrom, Kierownik Technologiczny w Volvo - "Będzie to przemysł bardziej produktywny, zrównoważony i bezpieczniejszy - a to dopiero początek."

Dział: Transport

 

6 września Volkswagen i Navistar podpisały umowę o współpracy. Popularna marka ma zainwestować w rozwój zaawansowanych układów napędowych i samobieżnych pojazdów. Inwestycja to 256 milionów dolarów, w zamian za 16,6% udziałów w Navistar.

 

Dla Volkswagen oznacza to szansę na wejście na rynek północnoamerykański, natomiast Navistar ma nadzieję wypracować zysk w wysokości 500 milionów dolarów w pierwszych pięciu latach działalności. Po tym okresie, współpraca ma generować zysk około 200 milionów dolarów rocznie.

 

Navistar będzie pracował nad rozwiązaniami napędowymi, a także zaawansowanymi systemami wspomagającymi kierowcę, konwojami pojazdów oraz technologiami pojazdów autonomicznych i elektrycznych.

Dział: Transport

 

Obecnie, niewielkie maszyny frezujące są wydajniejsze niż kiedykolwiek, a to głównie dzięki zwiększonej mocy. Nie bez znaczenia są jednak rozwiązania wspomagające ich pracę...

 

Prace związane z wykonaniem rowów są często wykonywane na glebie jednorodnej, ale w przypadku napotkania kamieni, korzeni czy innych przeszkód, samobieżne maszyny frezujące są niezastąpione - szczególnie dzięki pewnym technologiom, które zwiększają możliwości.

 

Przykładem może być system stosowany w maszynie RT600 marki Toro. PowerTrench to napęd oparty na kole zamachowym, które w razie potrzeby przekazuje moment obrotowy na przekładnię planetarną. Dzięki temu maszyna nie ma problemu z nagłym zapotrzebowaniem na moc, kiedy napotka na trudną przeszkodę.

 

Z kolei maszyny marki Vermeer (RTX550 i RTX750) wyposażono w układ TrenchSense. Jego działanie zatrzymuje łańcuch, kiedy ten napotka na przeszkodę nie do pokonania, by następnie wycofać go i wrócić do pracy ze zwiększonym momentem obrotowym. System powtarza tę czynność do pięciu razy - jeśli przeszkoda nadal nie zostanie pokonana, napęd łańcucha zostaje automatycznie odłączony by operator mógł znaleźć inne rozwiązanie.

 

Biorąc pod uwagę heterogeniczność każdego podłoża, maszyna Ditch Witch RT80 wykorzystuje kolejne rozwiązanie: wykrywa obciążenie łańcucha i automatycznie dostosowuje jego prędkość. Ponadto, ta maszyna ma unikatowy układ jezdny, oparty na czterech skrętnych kołach sterowanych oddzielnie. Dzięki temu manewrowanie w ciasnych miejscach jest o wiele łatwiejsze: za skręt odpowiadać mogą wszystkie cztery koła, lub jedynie przednia czy tylna oś. Maszyna może również poruszać się w "krabi" sposób.

Dział: Roboty ziemne

 

John Deere zaprezentował niedawno nowe modele spychaczy z systemem autopoziomowania opartym na systemie GPS. W nowych modelach 750K i 850K nie ma masztu wysyłającego i odbierającego sygnały.

 

W ubiegłym roku technologię zaimplementowano na modelu 700K - teraz firma zdecydowała się umieścić go również w większych maszynach. Tarcza spychacza ustawia się na odpowiedniej wysokości w oparciu o informacje pozyskane z systemu GPS, dzięki czemu odpowiedni poziom gruntu uzyskuje się automatycznie. Dzięki temu można pominąć czasochłonne pomiary poziomu wyrównanego miejsca i szybciej przejść do kolejnych zadań. Technologia została już sprawdzona i zaakceptowana przez wielu przedsiębiorców.

 

Różnica między konwencjonalnym systemem i tym zaimplementowanym w spychaczach JD polega na tym, że maszyny spod znaku jelenia nie posiadają anteny na przedniej tarczy, a więc również kabli biegnących po ramieniu aż do kabiny. Podobne rozwiązanie widzieliśmy również w spychaczach Komatsu. Rozwiązanie polega na zastosowaniu dwóch anten montowanych na kabinie pojazdu i dwóch urządzeń poziomujących - jednego w maszynie i jednego umieszczonego bezpośrednio za tarczą.

 

Taki zestaw przyrządów pomiarowych jest w stanie określić położenie maszyny łącznie z wysokością nad poziomem morza, a także jej nachylenie wraz z ustawieniem tarczy spychacza. Dane są kompilowane w obraz 3D. Maszynę można ustawić w tryb automatyczny, by pozostawić poruszanie tarczą "w rękach" komputera. Potem wystarczy już tylko prowadzić maszynę w odpowiednie miejsca.

 

System nazwany Auto SmartGrade wykrywa także zbyt duże obciążenia (poślizg gąsienic) i jest w stanie tymczasowo unieść tarczę by pokonać przeszkodę.

 

Auto SmartGrade jest montowany w maszynach fabrycznie i nie wymaga ulepszeń po zakupie. Nie trzeba też zdejmować oprzyrządowania każdego dnia, a kalibracja zajmuje każdorazowo około 30 minut.

Dział: Roboty ziemne

 

Nikola Motor Company oznajmiła wcześniej tego roku, że ma zamiar wprowadzić na rynek samochód ciężarowy z silnikiem elektrycznym o mocy 2000 KM. Jego spory zasięg miał pochodzić z akumulatora o pojemności 320 kWh ze specjalną turbiną. Brak szczegółów kazał jednak sądzić, że firma nie ma jeszcze gotowego projektu. Dziś detale zmieniły się dramatycznie, bo na miejscu akumulatora o wydłużonym zasięgu pojawiła się bateria wodorowa.

 

Baterie mają być wymienne, w formie "karnistrów" pasujących do do ciężarówek w Ameryce i Kanadzie. Napięcie takiego "karnistra" ma wynosić 800 V. Nie zmienił się przewidywany zasięg samochodu napędzanego takim paliwem - ma to być około 1 900 km.

 

Mimo, że energia wodorowa jest czysta i łatwa w użyciu, ma parę wad. Dla kierowców jest to przede wszystkim brak odpowiedniej infratruktury. Stacje paliwowe znajdziemy wszędzie, a elektryczny samochód można ładować choćby z domu. Baterie wodorowe nie są aż tak popularne. Zbiorniki nowego paliwa muszą mieć specjalną budowę, a węże do tankowania wymagają specjalnych zamków ciśnieniowych.

 

By zredukować te problemy, Nikola planuje zająć się produkcją i dystrybucją wodoru samodzielnie. Do tego celu mają być użyte ogromne farmy energii słonecznej, które posłużą jako źródło energii do elektrolizy wody. "Chcemy produkować paliwo, jednocześnie nie produkując żadnych spalin. Pożegnajcie się z brudnym silnikiem diesla." - mówił Trevor Milton, CEO w Nikola Motor Company.

Dział: Transport

 

Marka Doosan zaprezentuje swoje najnowsze maszyny na targach IMTS jeszcze w tym roku.

 

Co dwa lata odbywa się International Manufacturing Technology Show (Międzynarodowy Pokaz Technologii Produkcyjnych). 12 do 17 września 2016 roku będzie można odwiedzić najnowszą odsłonę - tym razem w Chicago.

 

Doosan przygotował kilka niespodzianek. Duże zmiany pojawią się w systemach obróbki pionowej, a także kompaktowych systemach paletowych oraz jednostkach obrotowych poziomych i pionowych.

 

Ford zmniejszył masę swojego flagowego samochodu F-150 (pickup) z 2015 roku przez zastąpienie znacznej części konstrukcji stalowej elementami wykonanymi z aluminium. W ten sposób masa pojazdu zmniejszyła się o ponad 300 kg. W roku 2017 planowana jest podobna zmiana w samochodach należących do linii Super Duty (do ciężkich zadań).

 

Zmniejszanie masy pojazdów ma być jednym z rozwiązań mających pomóc w walce z zanieczyszczeniem. Zgodnie z założeniami Agencji Ochrony Środowiska w USA, wydajność samochodów ciężarowych powinna zwiększyć się o 25% do roku 2027, ale tylko 5% tej wartości ma być efektem zmian w silnikach. "Jest nam bardzo miło, że Agencja Ochrony Środowiska doceniła znaczenie aluminium i innych lekkich materiałów w walce z zanieczyszczeniem na Ziemi." - mówił Curt Wells, dyrektor Stowarzyszenia Aluminium.

 

Każda redukcja masy ciągnika o 10% może przekładać się na około 5,5% lepszą ekonomię spalania. Badania wykazały, że po wprowadzeniu aluminium do konstrukcji samochodów ciężarowych na szeroką skalę można będzie liczyć na wypełnienie około 1% całkowitego planu redukcji emisji CO2 do atmosfery.

 

Jak każda innowacja, również ta niesie ze sobą pewne pytania. Czy zamiana elementów stalowych na aluminiowe nie spowoduje obniżenia bezpieczeństwa kierowcy? Najbezpieczniejsze samochody (Volvo Trucks) zawdzięczają swoją dobrą sławę w tej kwestii właśnie konstrukcji ze stali. Niemniej aluminium nie ma być umieszczane jedynie w kabinie - wiele można zmienić w konstrukcji kół pojazdów.

Dział: Transport

 

Parasol z wbudowanymi bateriami słonecznymi posiada latarkę, wentylator i system GPS. Jest to wynalazek Saudyjsko-Pakistańskiej firmy o nazwie Knowledge-Base.

 

Nowoczesny parasol nazywa się Kafya, co znaczy "Sprytny". Elektryczność zbierana przez panele słoneczne jest magazynowana w uchwycie i przekazywana do szeregu urządzeń. Można jej też użyć do ładowania telefonu lub laptopa.

 

Manal Dandis, odpowiedzialny za projekt wraz ze swoim partnerem Kamelem Badaw pracują obecnie nad wieloma prototypami parasola. Wynalazek trzeba jeszcze opatentować i znaleźć inwestorów.

 

Firma Power Pusher pokazała niedawno swój najnowszy wynalazek: E-750, czyli elektryczną taczkę. Premiera urządzenia miała miejsce na targach Public Work Expo w Minneapolis.

 

Elektryczna taczka może przewozić ładunki ważące nawet 750 funtów (około 330 kg). Zbudowana jest ze stali nierdzewnej lub plastiku u wysokiej gęstości. Porusza się z prędkością 3 mil na godzinę (około 4,8 km/h) i ma zasięg około 8 kilometrów. Sterowanie urządzeniem odbywa się przy pomocy uchwytu operatora.

 

John Deere prezentuje nowoczesne maszyny kompaktowe oferujące jeszcze większą produktywność i niezawodność. Nowe ramowe ładowarki z serii G oraz kompaktowe ładowarki gąsienicowe to maszyny, które z pewnością zainteresują zarówno budowlańców, jak farmerów czy osoby zajmujące się pielęgnacją przestrzeni miejskiej.

 

Projekt nowych maszyn uwzględnia uwagi przekazane do John Deere przez użytkowników. Co poszło do przodu? Zwiększono produktywność, widoczność z kabiny, a także uproszczono dostęp serwisowy.

 

"Nigdy nie było większego zapotrzebowania na urządzenia kompaktowe." - mówi Gregg Zupancic, kierownik marketingu produktów w John Deere Construction & Forestry - "Potrzeba maszyn, które minimalizują przestoje i maksymalizują produtktywność, jednocześnie minimalizując koszta pracy."

 

Największym ulepszeniem w dużych ramowych ładowarkach jest przeprojektowany pionowy siłownik, dzięki któremu możemy podnosić wyżej, by sprawniej i szybciej ładować. Bez trudu załadujemy wywrotki czy inne maszyny wymagające wysokiego uniosu.

 

Moc nowych ładowarek jest porównywalna do niewielkich koparko - ładowarek czy koparek gąsienicowych. Zwiększono siłę poruszania łyżki i ramienia. Jednocześnie, dzięki zachowaniu niewielkich rozmiarów, operatorzy mogą bez problemów wykonywać czynności w ciasnych miejscach.

 

Zwiększono maksymalny przepływ w układzie hydraulicznym oraz ogólną moc układu, dzięki czemu użytkownicy mają dostęp do jeszcze szerszej gamy dodatków. Zmiana z jednego narzędzia roboczego na kolejne jest prosta, dzięki zastosowaniu systemu szybkozłączy Quik-Tatch.

 

Serię ulepszeń wprowadzono także do kabiny operatora. Wygodniejsze podejście na miejsce pracy, szczelnie zamykane drzwi czy łatwość ustawienia się w wygodnej pozycji to tylko niektóre z nich. Najlepsza w swojej klasie widoczność jest uzupełniana przez kamerę wsteczną, która przekazuje obraz wprost do dużego monitora w kabinie. Na wyposażeniu opcjonalnym jest również kompletne oświetlenie robocze LED.

 

W nowych maszynach zaimplementowano także system telematyczny WorkSight, kompatybilny z autorskim JDLink, dzięki czemu właściciel może na bieżąco monitorować położenie i parametry maszyny, a także otrzymywać powiadomienia o koniecznych serwisach.

 

W Australii odbędą się pierwsze testy systemu wymiany energii między gospodarstwami domowymi. Wszystko ma się opierać na wirtualnej walucie.

 

Nadmiar energii zebranej przy pomocy paneli słonecznych będzie można "odsprzedać" innym. Transakcje będą rejestrowane przez komputery połączone w sieć, na podstawie odczytów z licznika prądu.

 

Australijczycy coraz chętniej sięgają po energię słoneczną. Nic dziwnego - w ciągu roku na odległym kontynencie jest średnio 300 słonecznych dni. Zamiast sprzedawać nadmiar energii zewnętrznej firmie, połączeni siecią mieszkańcy osiedli będą mogli przekazywać ją sobie wzajemnie. Aby przetestować system, w 12 domach w mieście Busselton zainstalowano komputery Raspberry PI, które mają śledzić transakcje opierające się na wirtualnych jednostkach energii. Jeśli wszytstko zadziała jak należy, będzie można zacząć prawdziwy "handel". Próba potrwa dwa miesiące.

 

Program jest inspirowany podobną próbą przeprowadzoną w Brooklynie (tam nazywała się TransActive). Połączono ze sobą 100 budynków i jak na razie wygląda na to, że system może się sprawdzić. Firma odpowiedzialna za wspomnianą próbę planuje kolejne testy w Europie i Afryce.

 

Marka DAF wprowadza serię udoskonaleń do linii LF 2016. Ciężarówki wyposażono w nowe elementy, jak spojlery czy osłony. Zwiększyła się rentowność wykorzystania pojazdu, a także liczba opcji konfiguracji na potrzeby konkretnego użytkownika.

 

Jednym z najważniejszych udoskonaleń jest znany i doceniony silnik PACCAR PX-5 (4,5 l pojemności), który zwiększył wydajność w stosunku do poprzednich modeli nawet o 5%. Z kolei motor PACCAR PX-7 (6,7 l) współdziała ze skrzynią biegow o 12 przełożeniach AS Tronic, co pozwala na osiągnięcie masy całkowitej pojazdu 32 tony przy jednoczesnym zmniejszeniu zużycia paliwa i zwiększeniu komfortu prowadzenia. Wszystkiego dopełnia zmieniona aerodynamika kabiny, dzięki której zużycie paliwa jest mniejsze o kolejne 4%. 

 

Ulepszenia w linii LF dotyczą także parametrów transportowych: ładunek mieszczący się w ciężarówkach może mieć teraz nawet do 9 metrów długości. Zbiorniki paliwa w pewnych konfiuracjach samochodów mają nawet 1240 litrów, co zwiększa zasięg przejazdów i po raz kolejny - komfort użytkowania.

 

Dla większego bezpieczeństwa, w pakiecie standardowym dostajemy teraz ACC, FCW, AEBS (powyżej 8 ton masy całkowitej) oraz LDWS. Tylne światła są wykonane w technologii LED, co zwiększa ich czas życia i redukuje przestoje z powodu wymiany żarówek. Ponadto lampy posiadają opcję rozświetlenia podczas skrętu.

 

Wygodniejszej i bardziej komfortowej eksploatacji służy asystent kierowcy, który kontroluje sposób prowadzenia pojazdu oraz wszystkie witalne funkcje, na bieżąco informując o ich działaniu kierowcę. Poprawiono także komunikację na linii kokpit - zabudowa: teraz użytkownik ma jeszcze większe możliwości wpływania i kontrolowania swojego ładunku. 

Dział: Transport

 

Zwiększający się stopień zaludnienia, a więc również problemy komunikacyjne stają się tematem coraz gorętszej dyskusji. Naukowcy szukają wciąż nowych rozwiązań, by zapobiec całkowitemu zakorkowaniu miast. Tym razem padło na pojazdy powietrzne - nie samochody, ale autobusy...

 

Firma Airbus już rozpoczęła badania nad możliwością zbudowania latającego autobusu miejskiego. Co więcej, maszyna ma być pilotowana przez komputer. Zgodnie z przypuszczeniami, projekt powinien być gotowy za około 10 lat.

 

Jak informują naukowcy Airbusa, wciąż brakuje wielu technologii - lepszych baterii, silników czy awioniki. Nie zmienia to faktu, że wszyscy podchodzą do tego tematu bardzo entuzjastycznie.

 

Z początku maszyna ma być pilotowana przez ludzi, ale po wejściu w życie odpowiednich regulacji wwszystkie przejdą na sterowania zdalne. Brzmi jak fantastyka? Być może, co nie zmienia faktu, że wiele podobnych "nieprawdopodobnych wizji" spełniło się już w przeszłości...

Dział: Transport

 

Wczoraj - 17 sierpnia 2016 roku Airlander 10 odbył swoją pierwszą podróż. Wystartował z Cardington Sheds w Bedfordshire (Anglia). 

 

Airlander 10 to największy na świecie pojazd latający - wypełniony helem, unoszący się dzięki wyporności szlachetnego gazu. Wyprodukowała go firma Hybrid Air Vehicles, korzystając z technologii używanych przy tworzeniu zarówno balonów, jak samolotów i śmigłowców. Pojazd ma 92 metry długości - jest zatem dłuższy nawet od największego liniowca pasażerskiego, Airbus A380. W powietrzu może pozostać nawet do pięciu dni z załogą lub dwóch tygodni, jeśli pokłady są puste. Wysokość lotu to maksymalnie około 6200 metrów. 

 

Twórcy widzą dla swojego dziecka wiele zastosowań. Airlander może pozostawać w powietrzu bardzo długo i oferuje stabilną platformę. Może też lądować praktycznie na każdym podłożu, włączając w to wodę. Maksymalnie zabiera ze sobą do 10 ton ładunku. Może zatem funkcjonować jako pojazd poszukiwawczy, ratowniczy lub transportowy. Mówi się też, że świetnie nadaje się na nośnik sygnału Wi-Fi, na potrzeby dużych wydarzeń...

Dział: Transport

 

Akumulatory oparte na magnezie były dotychczas mało popularne. Na szczęście, naukowcy z Instytutu Badawczego Toyota w Ameryce Północnej znaleźli sposób, by jednak zastąpić lit zdecydowanie bezpieczniejszym i oferującym większą gęstość energetyczną magnezem. Zastosowanie takich baterii znajdzie się - o ile faktycznie staną się tak popularne, jak się obecnie przypuszcza - praktycznie wszędzie tam, gdzie obecnie używamy typowych akumulatorów opartych na licie. Od telefonu komórkowego aż po samochody.

 

Jaki właściwie problem trapi projektantów i inżynierów w związku z dotychczas używanymi magazynami energii? Lit nie jest stabilny i może zapalić się w kontakcie z powietrzem. Dlatego w bateriach litowo-jonowych, jony są zredukowane, a lit zatopiony w graficie. Użycie grafitu redukuje ilość użytego metalu, a więc zmniejsza gęstość energetyczną, co z kolei wpływa na całkowitą ilość energii, jaką możemy przechowywać w akumulatorze. 

 

Magez natomiast jest pozbawiony tych wad - stabilny w atmosferze i potencjalnie posiadający większą gęstość energetyczną. Problemem jest jedynie elektrolit, który nie może degradować magnezu. Udało się znaleźć odpowiednią substancję, jak to często bywa, przez przypadek. Okazało się, że materiał służący do magazynowania wodoru nadaje się do tego zadania całkiem nieźle. Zespół naukowców zajmujących się tym tematem już wnioskował o dotacje na bardziej rozszerzone badania i, co całkiem prawdopodobne, przygotowanie nowej technologii do wejścia na rynek.

 

Amerykańska firma projektowa From Us with Love stworzyła nową koncepcję kafelek. Zamiast kwadratowych płytek, które doskonale znamy, amerykanie proponują kawałki o kształcie sześciobocznym. Ściany oraz podłogi wyłożone nowymi kafelkami wyglądają jak plaster pszczelego miodu. Ale designerski wygląd i ciekawe możliwości doboru kolorów to nie wszystko - wynalazek poprawia akustykę i wytłumia dźwięk w pomieszczeniu.

 

Sześcioboczne kafelki są wykonane z przetworzonych odpadów drewnianych, pochodzących z Ameryki Północnej. Proces produkcji czyni je odpornymi na ogień. Działają też jako całkiem skuteczna izolacja.

 

Z pewnością wiele czasu upłynie, nim przyzwyczaimy się do życia w "ulu". Niemniej wiele budynków za oceanem już zostało nimi wyłożonych. Warto wspomnieć, że sześciościenne kafelki są tańsze od obecnie dominujących. Więcej informacji można znaleźć na stronie From Us with Love.

 

Makita wprowadza do swoich narzędzi unowocześniony system antywibracyjny SJS II. Technologia opiera się na wykorzystaniu specjalnej przekładni i resoru.

 

Z SJS II spotkamy się w szlifierkach kątowych. Korzyści? Wygodniejsza praca, ale również przedłużone życie szlifierki przez ochronę przekładni.

© Wszelkie Prawa Zastrzeżone - 2015
Projekt i wykonanie SYLOGIC.PL