Niedawno pisaliśmy o wypadku jaki wydarzył się 15 listopada w Rymanowie (woj. podkarpackie). Pracownik znajdujący się w wykopie został przysypany ziemią, ale na szczęście udało mu się wydostać z pomocą kolegów i cała sytuacja skończyła się szczęśliwie. Zdecydowanie mniej szczęścia miał pracownik, który został zasypany na placu budowy w Bielsku Białej 21 lipca 2022 roku. 

 

Do tragicznego wypadku doszło około godziny 10 na budowie przy ulicy Kochanowskiego, gdzie prowadzono prace przy budowie kanalizacji. Jeden z pracowników znajdował się w wykopie o głębokości około 2 metrów, kiedy ziemia osunęła się. Mężczyzna nie przeżył, a wyjaśnianiem okoliczności wypadku zajęła się prokuratura. 

 

15 listopada przed godziną 8:00 w Rymanowie (podkarpackie) doszło do wypadku na placu budowy przy ulicy Kalwaria. Mężczyzna został przysypany ziemią. Jeszcze przed przybyciem służb ratowniczych, poszkodowany został wyciągnięty przez kolegów na powierzchnię. Na szczęście okazało się, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Został przetransportowany do szpitala, a policja bada okoliczności wypadku.

 

Źródło: wiadomosci.wp.pl

Fot.: Ümit Yıldırım 

 

Jak podaje portal swidnica24.pl, 16 maja w okolicach godziny 11:50 do Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Świdnicy wpłynęło zgłoszenie o pracowniku przysypanym ziemią. Strażacy, którzy dotarli na miejsce stwierdzili, że poszkodowany został już uwolniony z wykopu.

 

Do zdarzenia doszło podczas robót kanalizacyjnych przy ulicy Wojska Polskiego w Świdnicy. Pracownik znajdował się w wykopie o głębokości około 1,5 - 2 metrów. Kiedy wydobyto go spod osuwiska był przytomny i w takim stanie przekazano go służbom medycznym.

 

O wypadku powiadomiono PIP, która sprawdzi, czy doszło do naruszenia przepisów BHP. Pamiętajmy, że przepisy zawarte w Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z dnia 06.02.2003 w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy podczas robót budowlanych podaje się maksymalnegłębokości wykopów, w których można pracować bez wcześniejszego montażu rozpór. Jest to maksymalnie 1 metr głębokości dla gruntów zwartych bez obciążenia przy wykopie lub 2 metry jeśli pozwalają na to wcześniejsze ekspertyzy: badanie gruntu i dokumentacja.

 

Źródło: swidnica24.pl

 

Około godziny 9 rano silny wiatr spowodował tragiczny w skutkach wypadek na budowie przy ulicy Domagały w Krakowie. Kiedy maszyna się przewróciła, w kabinie nie było operatora. Śmierć poniosło dwóch pracowników znajdujących się na placu budowy, dwie osoby zostały ranne. Jak informował w TVN24 rzecznik krakowskiej policji Piotr Szpiech, od razu powiadomiono Państwową Inspekcję Pracy i nadzór budowlany. Wstępne ustalenia PIP mówią, że żuraw był zamontowany prawidłowo.

 

 

Chwilę przewrócenia się konstrukcji uwiecznili na nagraniu przypadkowi świadkowie:

 

 

 

Jak podaje portal onet.pl, wojewoda małopolski Łukasz Kmita wydał Wojewódzkiemu Inspektorowi Nadzoru Budowlanego polecenie pilnego przeprowadzenia kontroli dźwigów i żurawi na budowach w Małopolsce. Wypadek nie był jedynym w tym regionie: małopolska Straż Pożarna otrzymała 21 zgłoszeń nocą i rano 17 lutego. Wszystkie były związane z bardzo silnym wiatrem osiągającym nawet 115 kilometrów na godzinę i dotyczyły głównie połamanych drzew lub zerwanych dachów.

 

PIP przeprowadzi dochodzenie mające ustalić, czy tragicznie zmarli i poszkodowani pracownicy budowy przy ulicy Domagały wykonywali prace zgodnie z zasadami bezpieczeństwa, mając na względzie wyjątkowo niebezpieczne warunki pogodowe. Straż Pożarna apeluje o ostrożność.

Zdjęcie: https://www.youtube.com/watch?v=MD6tjRW5EMA&ab_channel=TVSTUDIOChrzan%C3%B3w

 

 

Nawet najprostsze zadania mogą okazać się śmiertelnie niebezpieczne, jeśli pracownicy nie respektują przepisów bezpieczeństwa. Tym razem zespół spycharek, koparek i przegubowych wozideł przygotowywał teren pod przyłączenie do wysypiska śmieci. Ofiarą wypadku padł operator jednego z wozideł.

 

Operatorzy wozideł przeszli wcześniej kilkudniowe szkolenie prowadzone przez doświadczonego kolegę po fachu, ale dokładny przebieg i czas szkolenia nie były dokumentowane. Niedługo przed końcem zmiany, operator przyjechał do centrum serwisowego by nasmarować wozidło przy użyciu ciśnieniowej smarownicy. W pobliżu nie było nikogo, kiedy wydarzył się wypadek, ale podczas późniejszego dochodzenia stwierdzono, że mężczyzna musiał podnieść wywrotkę by dostać się do położonego pod nią punktu smarowania. W takim wypadku wywrotka powinna była zostać zablokowana w pozycji uniesionej przy pomocy dźwigni blokady znajdującej się w kabinie oraz specjalnej metalowej blokady.

 

Operator został przygnieciony wywrotką do ramy pojazdu i zmarł na miejscu wskutek rozległych obrażeń. Dochodzenie wykazało, że ani dźwignia bezpieczeństwa, ani blokada nie były w bezpiecznej pozycji.

 

Wypadek ten dowodzi, że szkolenia z zakresu BHP i specyfiki stosowanych maszyn są niezwykle istotne. Dlatego należy się upewnić, że są kompletne i obejmują wszystkie aspekty pracy operatora. Ponadto, brygadziści powinni regularnie upewniać się, że wszyscy pracownicy znają i pamiętają zasady bezpieczeństwa. Umieszczenie wydrukowanych instrukcji postępowania - jak na przykład zasad bezpiecznego blokowania wywrotki w pozycji uniesionej - w widocznym dla operatora miejscu również jest bardzo dobrym pomysłem.

 

Choć wydaje się najprostszym z zadań przy obsłudze maszyn, pompowanie opon nie jest całkowicie pozbawione ryzyka. W szczególności, kiedy rzeczona opona pracuje pod naprawdę ciężkim sprzętem, a ciśnienie panujące wewnątrz sięga niemal 7 bar.

 

Ofiarą wypadku był mechanik z ponad rocznym stażem, pracujący w firmie posiadającej flotę ciężkich maszyn. Jako imigrant nie posługiwał się płynnie językiem swoich kolegów. W dniu wypadku w warsztacie pojawił się operator ciężarówki, który zauważył, że jedna z opon straciła ciśnienie. Zbrojone opony w rozmiarze 385/65/22,5 (ponad metr średnicy felgi) wymagały ciśnienia około 9 bar.

 

Szybko okazało się, że przejściówka kompresora do pompowania opon, której używał mechanik, nie blokuje się na zaworze. Mężczyzna musiał przytrzymywać ją ręką. Zanim rozpoczął pompowanie nie obejrzał dokładnie opony w poszukiwaniu uszkodzeń. Niestety, kiedy ciśnienie wzrosło, górna część opony pękła, wyrzucając mechanika parę metrów w górę.

 

Kierowca ciężarówki pospieszył z pomocą, ale okazało się, że mechanik zginął na miejscu wskutek uderzenia. Fachowcy stwierdzili później, że doszło do tak zwanego "pęknięcia suwakowego", podczas którego pojedyńcze włókna wzmacniające boczną ścianę opony pękają, narażając jednocześnie sąsiednie włókna na większe napięcie, co w pewnych warunkach skutkuje reakcją łańcuchową i wybuchem opony.

Podczas pompowania opon o tak dużym ciśnieniu powinno się stosować klatki lub inne urządzenia ochronne. Mechanik nigdy nie powinien znajdować się tak blisko opony i powinien stosować przejściówki, które da się zablokować na wentylu. Nikt nie powinien znajdować się w potencjalnej strefie rażenia wybuchem, a pracownicy zajmujący się pompowaniem powinni być wyszkoleni w zakresie bezpieczeństwa - nawet, jeśli posługują się innym językiem, niż większość.

 

Mechanik kończył wymianę zbiornika paliwa w samochodzie. Tył pojazdu był uniesiony w górę na podnośniku. Warsztat posiadał kiepskie oświetlenie, więc mężczyzna musiał polegać na przenośnych źródłach światła.

 

Pod koniec pracy, mechanik przyłączył przewód paliwowy do silnika i opuścił samochód, ale nie przymocował jeszcze przewodu do tankowania. Zapominając o tym, spróbował napełnić bak benzyną z wiadra, co oczywiście spowodowało wylanie się paliwa na podłogę. Ciecz dotknęła rozgrzanej lampy pozostawionej na podłodze i momentalnie zapłonęła.

 

Mechanik usiłował uciec od płomieni, ale nie zostawił na miejscu wiadra z paliwem. Płomienie zajęły benzynę chlapiącą wślad za mężczyzną, aż w końcu dotarły do samego zbiornika i doszło do eksplozji. Inni pracownicy warsztatu od razu chwycili za gaśnice, ale nie zdołali pomóc. Mechanik zmarł wskutek oparzeń trzeciego stopnia na 95% powierzchni ciała.

 

Wnioski z tego tragicznego wypadku są oczywiste. Nigdy nie należy przenosić łatwopalnych cieczy w otwartym zbiorniku, takim jak wiadro czy słoik. Powinno się to robić w przeznaczonych do tego celu kanistrach - posiadają proste, ale skuteczne mechanizmy zabezpieczające przed chlapaniem. Gdyby ofiara wypadku używała takiego zbiornika, wybuchłby pożar, ale ogień nie "dogoniłby" go po śladach rozchlapanej benzyny. Ponadto, kiedy pracujemy z łatwopalnymi cieczami, należy się upewnić, że wszelkie źródła ciepła i urządzenia elektryczne są zabezpieczone: nie powinny znajdować się na podłodze i być oddalone od ewentualnych oparów. Jeśli konieczne jest doświetlenie miejsca pracy, należy używać lamp, które mają całkowicie osłonięte żarówki i nie nagrzewają się.

Podczas wyburzania i usuwania gruzu po rampie dla wózków inwalidzkich doszło do tragicznego wypadku. Ofiara - pieszy pracownik - pomagał operatorowi minikoparki ładować niewielkie kawałki betonu. W pewnym momencie ramię koparki zaplątało się w przewód kompresora i partner operatora wszedł w jego zasięg by sprawdzić co się dzieje. Chwilę później przewód został wyrwany z gniazda, łyżka maszyny odbiła w prawą stronę, a operator, usiłując kompensować nagły ruch, przechylił manetkę maksymalnie w lewo. Niestety, jego kolega znajdował się na drodze i został przygnieciony do ściany kompresora.

 

Mężczyzna, mimo szybkiej reakcji kolegi i, jak wydawało się na początku, ogólnie dobrego stanu, zmarł 10 godzin po wypadku wskutek rozległego krwotoku wewnętrznego.

 

Jak wykazało dochodzenie po wypadku, firma zatrudniająca ofiarę wypadku i operatora nie przeprowadzała szkoleń z zakresu bezpieczeństwa na placu budowy. Jest bardzo istotne, by każda osoba w pracy zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństw - szczególnie, kiedy rozpoczyna się nowy projekt i miejsce jest dla wszystkich nowe. Przed rozpoczęciem pracy trzeba się też upewnić, że okolica jest wolna od potencjalnych przeszkód, takich jak na przykład kompresor stojący zbyt blisko koparki.

 

Firma zajmowała się oczyszczaniem skraju drogi z pniaków, które były wyrywane przez koparkę i rozdrabniane przez rębak. Maszyna rozdrabniająca była sterowana z ziemi przez pieszego pracownika. W pewnym momencie, kiedy operator koparki wrzucał kolejny pniak do gardzieli rozdrabniacza, usłyszał krzyk. Okazało się, że przypadkowo najechał na pracownika obsługującego rębak. Niestety, lewa noga i podbrzusze ofiary wypadku zostały zmiażdżone i mężczyzna zmarł. Operator koparki powiedział później, że dał koledze sygnał ręką i chwilę przed wycofaniem miał z nim kontakt wzrokowy, ale jego znaki musiały zostać źle odebrane.

 

Bardzo istotną kwestią, kiedy maszyny i pracownicy piesi pracują w jednym miejscu, jest ustalenie nieprzekraczalnych granic dookoła obrysu maszyn. W ten sposób można zapobiec wielu wypadkom wynikającym z nieuwagi lub błędu w komunikacji.

 

Operator koparki (czy dowolnej innej maszyny) musi się upewnić, że w pobliżu nikogo nie ma, nim zacznie dowolne manewry. Nigdy nie powinien dopuszczać osób pieszych w zasięg ruchu maszyny, wliczając w to obrys obrotu kabiny. Nie należy także przemieszczać ładunków lub kopać nad kimś, ani nad kabiną innej maszyny. I najważniejsze: koniecznie trzeba ustalić jasny i łatwy do użytkowania system znaków.

 

Grupa robotników różnych specjalizacji zajmowała się remontem instalacji koło domu. W celu wymiany elementów kanalizacyjnych, wycięto podłużny otwór w betonie otaczającym budynek, a następnie wykopano wąski rów. Głębokość wykopu sięgała półtorej metra. Gleba w tym miejscu należała do luźnych i niestabilnych, mimo to nie zastosowano zabezpieczenia wykopu. W ciągu tygodnia przed wypadkiem suma opadów wyniosła około 75 milimetrów.

 

W dniu wypadku, pracownik zajmujący się układaniem rur wszedł do wykopu. Wydostał z niego stare rury i zamontował nowe. Praca była prawie skończona, a mężczyzna wrócił na dół by zakończyć łączenie elementów. Wtedy ziemia osunęła się na jego plecy, uniemożliwiając wydostanie się z wykopu. Inni pracownicy natychmiast zawiadomili służby ratunkowe, ale wystarczyło parę minut, by ofiara wypadku zmarła wskutek uduszenia.

 

Tego wypadku można było łatwo uniknąć. Po pierwsze, każdy, nawet najbardziej niepozorny wykop powinien być zabezpieczony zgodnie z wytycznymi BHP. Przed podjęciem pracy trzeba też oszacować ryzyko wystąpienia zawału, biorąc pod uwagę charakter podłoża i jego wilgotność. Nawet krótka chwila w niezabezpieczonym rowie może skończyć się tragicznie - nie ma co kusić losu!

 

Operator koparki pracował przy rozbiórce starego mostu nad rzeką. Maszyna podnosiła akurat betonową płytę, kiedy niespodziewanie straciła równowagę i runęła w dół. Fragment konstrukcji nie wytrzymał jej ciężaru, a operator nie miał czasu zareagować. Po przybyciu na miejsce służb ratowniczych stwierdzono śmierć operatora wskutek uszkodzeń klatki piersiowej.

 

 

Dochodzenie wykazało, że właściciel firmy zajmującej się rozbiórką nie posiadał dokładnej specyfikacji używanej koparki, zamiast tego użył dokumentacji innego, podobnego modelu. Kiedy operator wyciągnął łyżkę, środek ciężkości maszyny przesunął się, a konstrukcja mostu nie wytrzymała zmienionego obciążenia. Operator usiłował jeszcze przywrócić równowagę, przyciągając do siebie ramię z zawieszoną płytą, ale było za późno.

 

Pamiętajmy, że koparki maja mniejszy maksymalny udźwig, kiedy obciążenie znajduje się z boku maszyny. Zrozumienie maszyny jest tu kluczowe - operator musi jednak również dobrze ocenić masę ładunku. W opisywanym przypadku płyty usuwane z konstrukcji miały różne kształty i rozmiary, więc istnieje możliwość, że operator przecenił możliwości maszyny.

 

Przy tak specyficznych pracach rozbiórkowych konieczna jest dokładna analiza zagrożeń. Nie można ignorować ryzyka związanego z wjazem na most koparką, nie wspominając już o fałszowaniu danych na temat masy urządzenia. Równie ważna jest praca nie wykraczająca poza możliwości maszyny. Jeśli nie jesteśmy pewni czy uda się bezpiecznie udźwignąć dany kawał materiału, lepiej najpierw przeprowadzić test. I paimętajmy - maksymalna ładowność koparek jest zwykle mniejsza, kiedy wyciągamy łyżkę z boku.

 

Zespół siedmiu pracowników przygotowywał teren pod naprawę barierek na ruchliwej, dwupasmowej drodze z pasem zieleni. By wyłączyć fragment jezdni z ruchu, pracownicy ustawiali ostrzegawcze znaki, ale nie korzystali z pachołków. Jeden z mężczyzn wyszedł na jezdnię, zwrócony tyłem do nadciągających pojazdów. Kierowca samochodu osobowego nie zauważył go i doszło do wypadku. Pojazd poruszał się około 90 kilometrów na godzinę; potrącony mężczyzna zmarł na miejscu w wyniku licznych złamań i obrażeń wewnętrznych.

 

Dochodzenie w sprawie wypadku wykazało, że pracownik wszedł na jezdnię zanim ruch został wstrzymany. Obserwując kolegę poruszającego się w dalszej części drogi, nie zwrócił uwagi na ruch samochodowy za swoimi plecami. Mimo, że znaki ostrzegawcze były już ustawione a mężczyzna miał na sobie odblaskową kamizelkę, kierowca samochodu nie zauważył go aż do momentu zderzenia.

 

Pamiętajmy, że pracując na lub w pobliżu dróg, niejako wkraczamy na terytorium kierowców. Dodając do środowiska drogi dodatkowe elementy, oczekujemy, że ci je zauważą. Tu w życie wchodzi zasada ograniczonego zaufania i ostrożoności na każdym kroku: pamiętajmy, że minie nas bardzo wielu kierowców, a wystarczy, że jeden z nich będzie mniej uważny. Dlatego, niezależnie od tego kto ponosi winę w sytuacji opisanej powyżej, należy zastosować dodatkowe środki ostrożności.

 

Przyjmij, że jesteś niewidzialny. Jeśli już zakładamy cokolwiek na temat kierowców, to że nie widzą nas wcale. Każda osoba za kierownicą jest bezustannie bombardowana rozpraszającymi czynnikami. Jeśli wyobrazimy sobie, że nas nie dostrzegają, odruchowo zejdziemy im z drogi.

 

Poprawnie ustaw znaki kontrolujące ruch. To bardzo istotne - znaki powinny być czytelne i widoczne, by nawet rozproszony kierowca zwrócił na nie uwagę. Jeśli uważasz, że coś jest nie w porządku z ustawieniem znaków wyłączających sekcję drogi z ruchu, powiadom swojego przełożonego. Upewnij się, czy bufor zapewnia wystarczającą odległość, by kierowcy mogli zareagować w porę na zmianę na drodze.

 

Nigdy nie wchodź na linię jazdy. Nie odwracaj się plecami do nadciągających samochodów, korzystaj z radia do komunikacji z kolegami. Trzymaj się z brzegu pasa ruchu, który kontrolujesz.

 

Dwie wywrotki dostarczały materiał pod nasyp przy budowie autostrady. Jeden z kierowców, myśląc, że jego ładunek jest już całkiem wysypany, ruszył naprzód, przewracając się na sąsiadujący pojazd. Człowiek w kabinie przygniecionego pojazdu odniósł poważne obrażenia - uraz pleców i liczne złamania.

 

Dochodzenie w sprawie tego wypadku wykazało, że przyczyną całej sytuacji był źle wyważony ładunek w przewróconym samochodzie. Kiedy kierowca ruszył, ciężar ładunku w podniesionej skrzyni przeważył, co doprowadziło do tragedii. Tego rodzaju wypadki, szczególnie na nierównym i niepewnym podłożu, zdarzają się często. Dobrze jest zredukować ryzyko ich wystąpienia przez wzięcie pod uwagę szeregu czynników.

 

 

Kiedy skrzynia jest podniesiona, bardzo łatwo o wywrotkę - środek ciężkości przenosi się z okolic ramy pojazdu na wysoko położone miejsce ładunkowe. Dlatego należy unikać zatrzymywania się obok siebie, tak jakby zasięg padania przewracającej się ciężarówki stanowił strefę niebezpieczną. Nigdy nie należy zrzucać ładunku, kiedy inne pojazdy lub ludzie znajdują się w pobliżu. Równie istotny jest charakter gruntu, szczególnie, kiedy pozbywamy się materiału o wysokiej kleistości, który prawdopodobnie zostanie w skrzyni. Kierowca powinien się upewnić, że stoi na równym podłożu, kiedy zaczyna opróżnianie skrzyni. Nie należy pozostawiać materiału w skrzyni na noc, kiedy spodziewamy się mrozów, ponieważ zamarzanie może doprowadzić do przyklejenia się ładunku.

 

Przed rozpoczęciem zrzutu dobrze jest przejść się dookoła samochodu i sprawdzić, czy wszystkie opony są odpowiednio napompowane. W miarę możliwości powinno się także sprawdzić zawieszenie. Pierwsze kroki w stronę bezpieczeństwa podejmuje się jednak jeszcze na etapie załadunku: materiał powinien być równomiernie rozłożony w skrzyni. Kiedy wydarzył się opisywany wypadek, urobek w przewróconej ciężarówce nie był wyrównany.

 

Operator walca, pracujący przy utwardzaniu nawierzchni, musiał skorzystać z toalety. Niestety, w okolicy nie ustawiono przenośnych ustępów, więc pracownik zdecydował się na załatwienie potrzeb za osłoną w postaci dwóch walców stojących jeden za drugim.

 

W tym momencie kierowca wywrotki wycofał i przypadkiem przepchnął jeden z walców, co spowodowało przygniecenie operatora. Poszkodowanego natychmiast przewieziono do szpitala, gdzie stwierdzono zgon wskutek rozległych obrażeń wewnętrznych.

 

Dochodzenie w sprawie tego wypadku wykazało, że hamulec postojowy walca nie działał poprawnie. Co więcej, kierowca ciężarówki parkował pojazd bez udziału pomocnika, korzystając jedynie z lusterka. Wsteczny czujnik zbliżeniowy nie działał. Jak widać, tragiczny wypadek spowodował szereg czynników, których można było łatwo uniknąć. Oto parę wskazówek, jak uchronić się przed podobnymi sytuacjami:

 

1. Trzymaj się planu. Przy dużej liczbie maszyn na placu budowy, osoby poruszające się pieszo powinny trzymać się ustalonych ścieżek, eliminując w ten sposób możliwość kolizji.

2. Korzystaj z pomocy obserwatora. Kiedy parkujesz duży pojazd na placu budowy, zawsze proś kogoś o obserwację miejsc, których sam nie możesz zobaczyć. Można skorzystać z pomocy krótkofalówek lub innych urządzeń do komunikacji na krótkie odległości.

3. Sprawdzaj stan techniczny sprzętu. Jeden z walców i ciężarówka nie działały poprawnie. Gdyby przed zmianą ich funkcjonowanie zostało sprawdzone, usterki możnaby wyeliminować i zapewnić bezpieczeństwo pracowników.

4. Pamiętaj, że jako osoba piesza nie masz szans w starciu z maszyną ważącą dziesiątki razy tyle, co człowiek. Bądź czujny, nawet, jeśli nie wykonujesz niebezpiecznych czynności. Plac budowy jest bezpieczny tylko, jeśli wszyscy zdają sobie sprawę z zagrożeń. Uważaj, by twojej koncentracji nie łamały przypadkowe wydarzenia, jak właśnie wycieczka do toalety czy dzwoniący telefon.

Operator pracujący przy zasypywaniu rury odpływowej w rowie biegnącym wzdłuż muru zaparkował koparko ładowarkę i wysiadł by zebrać materiał łopatą. W uniesionej łyżce maszyny pozostał gruz i kamienie.

Mężczyzna pochylił się między maszyną a murem. W tym momencie koparko ładowarka stoczyła się i przycisnęła go do ściany.

Inny pracownik budowy zauważył to i wycofał maszynę, a następnie wezwał karetkę. Niestety, przygnieciony mężczyzna zmarł w szpitalu wskutek odniesionych obrażeń wewnętrznych.

Późniejsze oględziny maszyny wykazały, że była w pełni sprawna: hamulec działał, a ofiara wypadku pozostawiła ją na biegu. Dochodzenie w sprawie przyczyn wypadku wykazało ponadto, że operator nie posiadał odpowiedniego przeszkolenia w zakresie zatrzymywania maszyny - instrukcja użytkowania wyraźnie mówiła, że hamulec postojowy nie utrzyma pojazdu w miejscu jeśli zostanie pozostawiony na wzniesieniu.

By uniknąć tego rodzaju wypadków, należy zapoznać się z wszelkimi procedurami dotyczącymi bezpieczeństwa przy zatrzymywaniu i opuszczaniu maszyny. Warto spróbować znaleźć równe miejsce, kiedy zostawiamy koparko ładowarkę. Jednakże, jeśli nie da się znaleźć odpowiedniego miejsca, należy zastosować odpowiednie kroki:

-zawsze opuszczać łyżkę: w razie, gdyby maszyna zaczęła się staczać, łyżka może ją zahamować

-wyłączać maszynę: ustawić wszystkie kontrolery w pozycji neutralnej, wyłączyć silnik i zabrać kluczyki

-zablokować i/lub zaklinować koła: nawet z opuszczoną łyżką i zaciągniętym hamulcem postojowym, maszyna może się poruszyć - klinowanie kół służy jako dodatkowe zabezpieczenie przed stoczeniem

Przewracające się maszyny to, jeśli spojrzeć na codzienne doniesienia z placów budowy, nic nadzwyczajnego. Pytanie: co robić, kiedy poczujemy, że koparka, ładowarka czy inne urządzenie w którym się znajdujemy, zaraz się przewróci? Na przykładzie tragicznego zdarzenia z udziałem terenowej ładowarki, oto parę wskazówek ze strony Association of Equipment Manufacturers.

 

Operator ładowarki włączył bieg wsteczny, znajdując się na skraju skarpy. Chwilę później poczuł, że maszyna zaczyna się przechylać. Spanikował i postanowił wyskoczyć z kabiny zanim spadnie. To, niestety, okazało się błędem: sekundę później zginął przygnieciony ładowarką. Służby medyczne i specjaliści BHP stwierdzili później, że gdyby operator pozostał w kabinie, wypadek skończyłby się dla niego o wiele lepiej.

 

Jak twierdzą specjaliści, kiedy maszyna przewraca się z operatorem w środku, powinien on zachować spokój i spróbować postępować według następujących wskazówek:

-przygotować się na uderzenie

-pozostać wewnątrz maszyny

-pozostawić zapięty pas bezpieczeństwa

-trzymać się dostępnych uchwytów i odsunąć się możliwie jak najdalej od przewidywanego punktu uderzenia

 

Zaleca się również, by przed rozpoczęciem pracy w nowym miejscu dokładnie zapoznać się z topografią terenu. Operator powinien sprawdzić miejsce, po którym będzie się wkrótce poruszał wewnątrz maszyny. Najlepiej zapamiętać niebezpieczne dziury czy skarpy, by móc później ich unikać.

 

Jest też istotne, by przed rozpoczęciem pracy sprawdzić wysokość linii wysokiego napięcia, bram czy drzwi.

 

Zdarzenie miało miejsce w grudniu - pracownicy instalowali fragment kanalizacji w zabezpieczonym rowie o głębokości około 9 metrów. Stalowy szalunek był umieszczony w odpowiednim miejscu, ale nie sięgał dna wykopu. Gleba w tym miejscu stanowiła zamarzniętą mieszankę piasku i gliny. W pewnym momencie brzegi rowu zawaliły się, zasypując pracownika przebywającego w dole aż po szyję.

 

Niestety, mimo szybkiej akcji ratunkowej ze strony innych pracowników, nieustanne osypywanie się materiału doprowadziło do zaduszenia ofiary wypadku zanim udało się wyciągnąć ją na powierzchnię.

 

Zgodnie z badaniami bezpieczeństwa pracy, wypadki podczas prac glebowych są o 112% częstsze niż średnio w całej branży budowlanej. Metr sześcienny gleby waży średnio 1,2 tony. Materiału, który przysypał nieszczęśnika w źle zabezpieczonym rowie mogło być od 3 do 5 metrów sześciennych. Podczas pracy w takich warunkach należy pamiętać, że zawalenie się ścian wykopu to kwestia ułamków sekund - nie ma znaków ostrzegawczych, ani czasu na ucieczkę. Gleba - nawet zamarznięta - zachowuje się niemal jak ciecz i wywiera ogromny nacisk na wszystko, co znajdzie się na jej drodze. Już pierwsze uderzenie takiej pozornie niewielkiej lawiny zbija człowieka z nóg i jest w stanie łamać kości. Nacisk gleby skutecznie odcina krążenie w przysypanych kończynach, a osoba przysypana choćby tylko do pasa może szybko stać się ofiarą śmiertelną przez zatrzymanie krążenia. Nawet jeśli pracownika uda się wyciągnąć, ciężkie gleby mogą powodować poważne uszkodzenia wewnętrzne i mimo wszystko doprowadzić do śmierci.

 

Wydarzenia takie jak opisane powyżej skłaniają do odpowiedniego zabezpieczania głębokich wykopów. Koniecznie należy stosować szalunki dowolnego rodzaju spośród dostępnych na rynku. Przed rozpoczęciem prac należy zasięgnąć opinii fachowca na temat wykonanego już rowu, jak również upewnić się, że zapewniona jest szybka droga ucieczki - najczęściej w postaci drabiny. Ciężki sprzęt nie powinien stać zbyt blisko brzegów wykopu. W razie zawału, w żadnym przypadku nie należy schodzić na dół by ratować kolegę! Zdecydowanie bezpieczniej i skuteczniej wyciąga się pechowców z zewnątrz!

Dział: Roboty ziemne
© Wszelkie Prawa Zastrzeżone - 2015
Projekt i wykonanie SYLOGIC.PL