Bolid JCB Dieselmax ustanowił i do dziś utrzymuje rekord prędkości wśród pojazdów napędzanych silnikiem wysokoprężnym. Osiągnięcie zawrotnej prędkości 563,418 km/h miało miejsce 23 sierpnia 2016 roku, a więc trochę ponad 10 lat temu.

 

Wszyscy byli bardzo zdziwieni, kiedy Lord Bamford ogłosił oficjalnie swoje plany. Przebudowa skromnego silnika z koparki o mocy 140 KM na wyścigowy motor dysponujący 750 KM to jedno, ale stawanie w szranki o rekord prędkości to już zupełnie inna bajka.

 

Konstrukcja specjalnego silnika i determinacja pracowników JCB stanowiły dowód na doskonałą jakość brytyjskich wyrobów. Na specjalnym torze w Bonneville okazało się, że bolid faktycznie jest najszybszy w swojej klasie. Natomiast marka JCB może z dumą świętować dziesięciolecie swojego osiągnięcia, które obecnie stało się sybolem innowacyjności i ducha rywalizacji.

 

Nowoczesne opony do wózków widłowych są odporne na przebicia, mają dłuższą żywotność i zapewniają większy komfort jazdy dzięki warstwie amortyzującej.

 

Są dostosowane do pracy w każdych warunkach, w jakich można używać wózka widłowego: wewnątrz magazynów, a także na nierównej, betonowej posadzce, powierzchni wybrukowanej, w portach i stoczniach. Tam, gdzie wymagana jest dodatkowa przyczepność oraz tam, gdzie liczy się komfort jazdy.

 

YARDMASTER SDS są wyposażone w system Severe Duty Solid (SDS), który eliminuje przestoje związane z przebiciem opony. Posiadają specjalny, płaski profil zapewniający równomierne zużycie oraz centralnie zamontowany pręt, który stabilizuje bieżnik przy przeciążeniach bocznych. Do wytworzenia tych opon wykorzystano trzy różne mieszanki gumy: pierwsza przedłuża czas życia opony, druga - środkowa - gwarantuje większy komfort jazdy i amortyzację, a trzecia zapewnia stabilność. Specjalnie wykonane zgrubienia z drutu stalowego powodują, że opona bez trudu wytrzymuje przeciążenia przy wysokim momencie obrotowym.

 

Nowoczesne ogumienie jest częścią oferty marki ATG dla wózków widłowych o małym i średnim tonażu. Zgodnie z testami, żywotność opon YARDMASTER będzie od trzech do czterech razy wyższa niż konkurencyjnych produktów, przy zachowaniu niskiej ceny.

Targi Gospodarki Leśnej, Przemysłu Drzewnego i Ochrony Środowiska EKO-LAS zaczynają się 1 września 2016 roku. Jest to doskonała okazja do nawiązania nowych, wartościowych kontaktów. Wiele innowacyjnych rozwiązań związanych z techniką leśną oraz pokrewnymi sektorami zostanie zaprezentowanych właśnie w Janowie Lubelskim.

 

EKO LAS to największe tego rodaju wydarzenie w Europie Środkowo - Wschodniej. W całości jest zorganizowane na terenach leśnych, dzięki czemu prezentowane maszyny można zobaczyć w akcji. Na targach zjawiają się głównie firmy leśne, zainteresowane wymianą doświadczeń, zdobyciem nowych kontaktów i znajomości, a także poznaniem najnowszych trendów wśród maszyn leśnych. Niemniej każdy, kogo interesują naprawdę duże i mocne maszyny znajdzie tu coś dla siebie. By odpowiednio nakierować zwiedzających i wzmocnić rozpoznawalność nowych produktów, każde z innowacyjnych rozwiązań zostanie oznaczone znakiem NOWOŚĆ. Miejsce, gdzie znajdują się prekursorskie innowacje nagrodzone prestiżową nagrodą – Złotym Medalem Międzynarodowych Targów Poznańskich – zostanie zaznaczona na mapach i w materiałach informacyjnych.

 

"Targi EKO-LAS to największe święto dla branży leśnej nie tylko w Polsce, ale i Europie Środkowo-Wschodniej. W historii Targów nawiązane zostały silne relacje, na które cały zespół pracował latami. Poprzednia edycja wydarzenia postawiła wysoko poprzeczkę. Dlatego dołożyliśmy wiele starań, by udało się nam pobić rekordy w każdej kategorii sprzed dwóch lat." – tłumaczy Jakub Patelka, dyrektor projektu.

 

A wśród licznych wystawców zobaczymy takie firmy i marki jak Arcon Polska, Agromet, Buro Handlowe RUDA Sp. z o.o., Sp. k., Hempol, Hifi Filter, Husqvarna, Hylmet, Kampania Leśna, John Deere, Rottne Polska, Komatsu, Profesjonalne Maszyny Leśne, For Tech Serwis, Gremo, Ecolog, AGCO, LKT, Makita, OTL Jarocin, Pewag, Rottne Polska Kopa-Kamiński, Silvapol S.A., S.C. Irum SA, Takma, Teknomet, Twoforest, Wimar i wiele innych.

 

EKO-LAS to miejsce spotkań biznesowych. Czas spędzony na Targach umożliwi nawiązanie kontaktów handlowych oraz poszerzenie wiedzy, dzięki udziałowi w licznych wydarzeniach towarzyszących. Przedstawicieli branży leśnej zainteresowanych przyjazdem na Targi zapraszamy do rejestracji oraz pobierania bezpłatnych zaproszeń na Targi za pomocą serwisu www.mtp24.pl

 

Najważniejsze informacje o Targach:

Ceny biletów
Katalog wystawców
Złote Medale
Nowości
Informator dla zwiedzających
Zgłoś grupę

Więcej informacji na temat Targów oraz programu wydarzeń znaleźć można na www.ekolas.mtp.pl

 

BIG BAU MASTERS to nie tylko konkurencja między operatorami maszyn roboczych. Poza dokładnością i szybkością, najważniejsze jest przestrzeganie przepisów BHP. Punktacja za wykonane zadania zależy najczęściej właśnie od tego, czy zachowany był odpowiedni stopień bezpieczeństwa. Jest to wyrazem celu, jaki przyświeca organizatorom - promowania bezpiecznej pracy maszynami roboczymi.

 

DSC_4308.JPG

 

Zbliżająca się edycja zawodów to już siódma odsłona BIG BAU MASTERS. Poprzednie dobyły się w Kielcach, Nadarzynie i Ostrowcu; tym razem z wirtuozami koparek i ładowarek spotkamy się w Komornikach pod Poznaniem. 10 września, w siedzibie znanej firmy Kiloutou będzie można nie tylko zobaczyć zmagania w konkurencjach na koparce, koparko-ładowarce i ładowarce, ale również poznać nowoczesny sprzęt budowlany i zjeść coś ciepłego.

 

DSC_4297.JPG

 

Wraz z końcem roku zbliża się moment wyłonienia Mistrza wśród operatorów maszyn roboczych. Po ostatniej, czwartej edycji konkursu, Jury sięgnie po klasyfikację generalną i wskaże najlepszego zawodnika. Warto spróbować swoich sił - w BIG BAU MASTERS są nie chodzi jedynie o atrakcyjne nagrody, ale przede wszystkim o ogromny prestiż związany z zajęciem miejsca na podium w ogólnopolskich zawodach. Informacje o zgłoszeniach znajdziecie w tej notce.

 

DSC_4321.JPG

 

Jeszcze nie wiadomo, jak tym razem będą wyglądały konkurencje. Na pewno będą wykonywane na ładowarce, koparce i koparko - ładowarce, o których pisaliśmy już wcześniej. Zawodnicy dowiadują się o przebiegu konkurencji dopiero przed samymi zawodami, a Jury na każdą edycję stawia przed nimi zupełnie nowe wyzwania. Widzieliśmy już, jak przy pomocy maszyn strzelać gole lub rzucać piłką do kosza - jak będzie tym razem? Zobaczymy... Już niedługo, nieopodal Poznania.

 

DSC_4393.JPG

 

 

 

Cykl "Największych budowlanych porażek" obejmuje szereg dziesięciu znanych przykładów na to, jak jeden błąd może wpłynąć na życia wielu ludzi. Zapraszamy do lektury. Oby takie wypadki nie zdarzały się byt często - a najlepiej już nigdy...

 

 

Most nad Tay

 

Most łączący Dundee i Wormit w Szkocji zawalił się 28 grudnia 1879 roku. Wraz ze środkową częścią konstrukcji, z dużej wysokości spadł pociąg - zginęło około 75 pasażerów. Tragedia zyskała tak duży rozgłos, że na jej temat powstało parę dzieł literackich - autorami byli między innymi Theodor Fontane czy William Topaz McGonagall.

 

Konstrukcja była bardzo wysoka. Środkowa część mostu - tzw. "wysoka kratownica" oderwała się od reszty, kiedy przejeżdżał przez nią pociąg. Badający przyczyny zdarzenia stwierdzili, że najprawdopodobniej wina leży w niedopatrzeniach ze strony projektanta, który nie wziął pod uwagę działania wiatru. Elementy składające się na najwyżej położoną część miały być zbyt ciężkie by utrzymać się pod naporem wiatru.

 

Co więcej, stwierdzono także, że żeliwne kolumny wspierające 13 najdłuższych przęseł mostu były źle wykonane. Ani wykonawca, ani sam architekt nie odwiedzali odlewni by skontrolować jakość. Niektóre elementy okazały się nie wytrzymywać nacisku 20 ton, podczas, gdy naciski sięgały aż 60 ton!

 

Architekt, sir Thomas Bouch, bronił się, lansując teorię, że katastrofę spowodowało wykolejenie się pociągu. Ta jednak została szybko obalona.

 

Z wody wydobyto szczątki 46 spośród 60 ofiar, a także wiele elementów mostu i pociągu - w tym również lokomotywę. Tę ostatnią nazwano "The Diver" (Nurek). Co bardziej przesądni maszyniści nie chcieli prowadzić maszyny po odbudowanym moście.

 

W Australii odbędą się pierwsze testy systemu wymiany energii między gospodarstwami domowymi. Wszystko ma się opierać na wirtualnej walucie.

 

Nadmiar energii zebranej przy pomocy paneli słonecznych będzie można "odsprzedać" innym. Transakcje będą rejestrowane przez komputery połączone w sieć, na podstawie odczytów z licznika prądu.

 

Australijczycy coraz chętniej sięgają po energię słoneczną. Nic dziwnego - w ciągu roku na odległym kontynencie jest średnio 300 słonecznych dni. Zamiast sprzedawać nadmiar energii zewnętrznej firmie, połączeni siecią mieszkańcy osiedli będą mogli przekazywać ją sobie wzajemnie. Aby przetestować system, w 12 domach w mieście Busselton zainstalowano komputery Raspberry PI, które mają śledzić transakcje opierające się na wirtualnych jednostkach energii. Jeśli wszytstko zadziała jak należy, będzie można zacząć prawdziwy "handel". Próba potrwa dwa miesiące.

 

Program jest inspirowany podobną próbą przeprowadzoną w Brooklynie (tam nazywała się TransActive). Połączono ze sobą 100 budynków i jak na razie wygląda na to, że system może się sprawdzić. Firma odpowiedzialna za wspomnianą próbę planuje kolejne testy w Europie i Afryce.

 

Cykl "Największych budowlanych porażek" obejmuje szereg dziesięciu znanych przykładów na to, jak jeden błąd może wpłynąć na życia wielu ludzi. Zapraszamy do lektury. Oby takie wypadki nie zdarzały się byt często - a najlepiej już nigdy...

 

 

Szybko, czyli niebezpiecznie

 

Tym razem przeniesiemy się do naszego kraju - a konkretnie do Wrocławia. W roku 1966 budowano tam gmach Wydziału Melioracji Wyższej Szkoły Rolniczej przy Placu Grundwaldzkim. Niestety, konstrukcja zawaliła się jeszcze zanim została ukończona.

 

Katastrofa, w której zginęło dziesięciu ludzi wydarzyła się na skutek pośpiechu. Nie został zachowany techniczny harmonogram robót. Piętra stawiano szybciej, niż postępowały prace murarskie, przez co konstrukcja nie była usztywniona. 22 marca wiatr spowodował jej zawalenie. Pod gruzami zginęli robotnicy i majster budowy.

 

Niedokładność i ewidentne błędy w sztuce budowlanej wynikały z parcia ze strony ówczesnych władz PZPR. Dla nich właśnie najważniejsze było propagandowe znaczenie powstającego budynku. Musiały być widoczne wyraźne efekty pracy robotników.

 

Niedopatrzenia spowodowały śmierć wielu ludzi. Zanim wojsko dotarło do zasypanych, było za późno.

Zgodnie z informacjami podanymi przez portal Futurism, w zeszłym tygodniu podczas przejazdu próbnego samochodem Tesla Model S doszło do wypadku. Wszystko miało miejsce we Francji.

Na szczęście nikt nie ucierpiał. Kierowca relacjonował dziennikowi Sud Ouest, że zanim pojazd stanął w płomieniach, komputer pokładowy wyświetlił odpowiednie ostrzeżenia. Podczas przyspieszania słychać było głośny hałas. Kierowca zdążył zjechać z ulicy i wraz z trzema pasażerami opuścić pojazd. Potem, w ciągu kilku minut samochód doszczętnie spłonął.

Zdaniem właściciela marki Tesla, Elona Musk, nie ma się czym martwić. Statystyka mówi, że w każdej godzinie na terenie USA pali się około 17 samochodów. Co więcej, amerykanie przejeżdżają około 20 milionów mil w przeliczeniu na jeden pożar (zgodnie z danymi Business Insider). Statystyka Tesli to na razie dwa pożary na ponad 100 milionów przejechanych mil (poprzedni miał miejsce w roku 2013).

 

Przyczyny wypadku są obecnie sprawdzane przez francuskie służby we współpracy z Teslą. 

 

Marka DAF wprowadza serię udoskonaleń do linii LF 2016. Ciężarówki wyposażono w nowe elementy, jak spojlery czy osłony. Zwiększyła się rentowność wykorzystania pojazdu, a także liczba opcji konfiguracji na potrzeby konkretnego użytkownika.

 

Jednym z najważniejszych udoskonaleń jest znany i doceniony silnik PACCAR PX-5 (4,5 l pojemności), który zwiększył wydajność w stosunku do poprzednich modeli nawet o 5%. Z kolei motor PACCAR PX-7 (6,7 l) współdziała ze skrzynią biegow o 12 przełożeniach AS Tronic, co pozwala na osiągnięcie masy całkowitej pojazdu 32 tony przy jednoczesnym zmniejszeniu zużycia paliwa i zwiększeniu komfortu prowadzenia. Wszystkiego dopełnia zmieniona aerodynamika kabiny, dzięki której zużycie paliwa jest mniejsze o kolejne 4%. 

 

Ulepszenia w linii LF dotyczą także parametrów transportowych: ładunek mieszczący się w ciężarówkach może mieć teraz nawet do 9 metrów długości. Zbiorniki paliwa w pewnych konfiuracjach samochodów mają nawet 1240 litrów, co zwiększa zasięg przejazdów i po raz kolejny - komfort użytkowania.

 

Dla większego bezpieczeństwa, w pakiecie standardowym dostajemy teraz ACC, FCW, AEBS (powyżej 8 ton masy całkowitej) oraz LDWS. Tylne światła są wykonane w technologii LED, co zwiększa ich czas życia i redukuje przestoje z powodu wymiany żarówek. Ponadto lampy posiadają opcję rozświetlenia podczas skrętu.

 

Wygodniejszej i bardziej komfortowej eksploatacji służy asystent kierowcy, który kontroluje sposób prowadzenia pojazdu oraz wszystkie witalne funkcje, na bieżąco informując o ich działaniu kierowcę. Poprawiono także komunikację na linii kokpit - zabudowa: teraz użytkownik ma jeszcze większe możliwości wpływania i kontrolowania swojego ładunku. 

 

Zwiększający się stopień zaludnienia, a więc również problemy komunikacyjne stają się tematem coraz gorętszej dyskusji. Naukowcy szukają wciąż nowych rozwiązań, by zapobiec całkowitemu zakorkowaniu miast. Tym razem padło na pojazdy powietrzne - nie samochody, ale autobusy...

 

Firma Airbus już rozpoczęła badania nad możliwością zbudowania latającego autobusu miejskiego. Co więcej, maszyna ma być pilotowana przez komputer. Zgodnie z przypuszczeniami, projekt powinien być gotowy za około 10 lat.

 

Jak informują naukowcy Airbusa, wciąż brakuje wielu technologii - lepszych baterii, silników czy awioniki. Nie zmienia to faktu, że wszyscy podchodzą do tego tematu bardzo entuzjastycznie.

 

Z początku maszyna ma być pilotowana przez ludzi, ale po wejściu w życie odpowiednich regulacji wwszystkie przejdą na sterowania zdalne. Brzmi jak fantastyka? Być może, co nie zmienia faktu, że wiele podobnych "nieprawdopodobnych wizji" spełniło się już w przeszłości...

 

Od niedawna marka MAN jest dostawcą samochodów użytkowych we wszystkich segmentach rynku. A to dzięki wprowadzeniu nowej linii samochodów dostawczych - MAN TGE. Obecnie zakres DMC waha się od 3 do 44 ton.

 

Wraz z nowymi modelami wprowadzono odpowiednie usprawnienia - dla klientów dostępny będzie jeden wspólny punkt dostępowy. Jak informuje producent, samochody z linii TGE są dedykowane dla sektora logitycznego i budowlanego, ale mogą być z powodzeniem wykorzystywane do zadań specjalistycznych. Zaletami "dostawczaków" MAN mają być niski opór powietrza, konkurencyjne zużycie paliwa oraz łatwy i tani serwis.

 

Wariantów do wyboru jest sporo: zabudowy mogą być przeszklone lub zamknięte, osobowe lub przystosowane do zadań towarowych. Zamówić można samochód z kabiną pojedynczą i podzieloną. W zależności od potrzeb do dyspozycji mamy dwa rozstawy osi i trzy różne długości nadwozia. DMC najmmiejszych opcji to 3 tony, a największych - 5 ton. Dodatkowo istnieje możliwość rozszerzenia możliwości transportowych o 3,5 tony przez dołączenie przyczepy.

 

Silniki montowane w MAN TGE oferują od 102 KM do 177 KM, są przy tym ekonomiczne i wytrzymałe. Motory te znamy już z Volkswagena Transportera, który ukazał się rok temu. Do wyboru jest opcja skrzyni manualnej o 6 biegach lub automatu z 8 biegami.

 

Bezpieczeństwo zapewnia system EBA (asystent hamowania awaryjnego), oceniający odległość od przeszkody przed pojazdem. Funkcja ta hamuje również przy niskich prędkościach, a więc automatycznie eliminuje najczęstszą przyczynę wypadków. TGE wyposażono także w elektro-mechaniczne wspomaganie kierownicy oraz regulowany tempomat z hamulcem multikolizyjnym.

 

A na dodatek, zgodnie z obecnym trendem, pojazdy MAN są objęte siecią informacyjną, dzięki której można poznać lokalizację poszczególnych pojazdów i ich stan serwisowy.

 

Nowa generacja baterii podlega błyskawicznej degradacji po użyciu - dosłownie rozpuszcza się w wodzie. Jest to kolejny krok w stronę rozwoju technologii tak zwanych "przemijających źródeł energii" mających zastosowanie w wielu obszarach - od nauki, aż po szpiegostwo.

 

Bateria może zasilać proste urządzenie elektroniczne (jak na przykład kalkulator o czterech funkcjach), a następnie rozpuścić się w wodzie w przeciągu pół godziny. Nowa wersja urządzenia ma większy woltaż i mniejszy czas rozkładu od swoich poprzedników. Jest zamknięta w polimerowej otoczce, która pęcznieje i łamie się pod wpływem wody. Generowane napięcie sięga 2,7 V - podobnie jak w przypadku konwencjonalnych baterii AA. Niestety, wykorzystanie litu jako składnika uniemożliwia użycie samoniszczącej się baterii na przykład w implantach biomedycznych - ma jednak sporo zastosowań w monitoringu, militariach czy działaniach pro-środowiskowych.

 

Obecnie bateria może zasilać urządzenia przez około 15 minut, ale naukowcy pracują nad przedłużeniem tego czasu.

 

Wczoraj - 17 sierpnia 2016 roku Airlander 10 odbył swoją pierwszą podróż. Wystartował z Cardington Sheds w Bedfordshire (Anglia). 

 

Airlander 10 to największy na świecie pojazd latający - wypełniony helem, unoszący się dzięki wyporności szlachetnego gazu. Wyprodukowała go firma Hybrid Air Vehicles, korzystając z technologii używanych przy tworzeniu zarówno balonów, jak samolotów i śmigłowców. Pojazd ma 92 metry długości - jest zatem dłuższy nawet od największego liniowca pasażerskiego, Airbus A380. W powietrzu może pozostać nawet do pięciu dni z załogą lub dwóch tygodni, jeśli pokłady są puste. Wysokość lotu to maksymalnie około 6200 metrów. 

 

Twórcy widzą dla swojego dziecka wiele zastosowań. Airlander może pozostawać w powietrzu bardzo długo i oferuje stabilną platformę. Może też lądować praktycznie na każdym podłożu, włączając w to wodę. Maksymalnie zabiera ze sobą do 10 ton ładunku. Może zatem funkcjonować jako pojazd poszukiwawczy, ratowniczy lub transportowy. Mówi się też, że świetnie nadaje się na nośnik sygnału Wi-Fi, na potrzeby dużych wydarzeń...

 

Akumulatory oparte na magnezie były dotychczas mało popularne. Na szczęście, naukowcy z Instytutu Badawczego Toyota w Ameryce Północnej znaleźli sposób, by jednak zastąpić lit zdecydowanie bezpieczniejszym i oferującym większą gęstość energetyczną magnezem. Zastosowanie takich baterii znajdzie się - o ile faktycznie staną się tak popularne, jak się obecnie przypuszcza - praktycznie wszędzie tam, gdzie obecnie używamy typowych akumulatorów opartych na licie. Od telefonu komórkowego aż po samochody.

 

Jaki właściwie problem trapi projektantów i inżynierów w związku z dotychczas używanymi magazynami energii? Lit nie jest stabilny i może zapalić się w kontakcie z powietrzem. Dlatego w bateriach litowo-jonowych, jony są zredukowane, a lit zatopiony w graficie. Użycie grafitu redukuje ilość użytego metalu, a więc zmniejsza gęstość energetyczną, co z kolei wpływa na całkowitą ilość energii, jaką możemy przechowywać w akumulatorze. 

 

Magez natomiast jest pozbawiony tych wad - stabilny w atmosferze i potencjalnie posiadający większą gęstość energetyczną. Problemem jest jedynie elektrolit, który nie może degradować magnezu. Udało się znaleźć odpowiednią substancję, jak to często bywa, przez przypadek. Okazało się, że materiał służący do magazynowania wodoru nadaje się do tego zadania całkiem nieźle. Zespół naukowców zajmujących się tym tematem już wnioskował o dotacje na bardziej rozszerzone badania i, co całkiem prawdopodobne, przygotowanie nowej technologii do wejścia na rynek.

 

Amerykańska firma projektowa From Us with Love stworzyła nową koncepcję kafelek. Zamiast kwadratowych płytek, które doskonale znamy, amerykanie proponują kawałki o kształcie sześciobocznym. Ściany oraz podłogi wyłożone nowymi kafelkami wyglądają jak plaster pszczelego miodu. Ale designerski wygląd i ciekawe możliwości doboru kolorów to nie wszystko - wynalazek poprawia akustykę i wytłumia dźwięk w pomieszczeniu.

 

Sześcioboczne kafelki są wykonane z przetworzonych odpadów drewnianych, pochodzących z Ameryki Północnej. Proces produkcji czyni je odpornymi na ogień. Działają też jako całkiem skuteczna izolacja.

 

Z pewnością wiele czasu upłynie, nim przyzwyczaimy się do życia w "ulu". Niemniej wiele budynków za oceanem już zostało nimi wyłożonych. Warto wspomnieć, że sześciościenne kafelki są tańsze od obecnie dominujących. Więcej informacji można znaleźć na stronie From Us with Love.

 

Harwestery, forwardery, skidery, a także ładowarki lub składy do przewozu drewna - warto odwiedzić Janów Lubelski w dniach 1 - 3 września i zobaczyć najnowsze zdobycze techniki maszyn leśnych. Wtedy właśnie odbędą się największe w Polsce targi tematyczne - EKO-LAS 2016.

 

Ponadto, na targach odbędą się II Mistrzostwa Polski Operatorów Forwarderów - każdy operator tych maszyn może wziąć w nich udział!

 

Wszystkie potrzebne informacje znaleźć można w specjalnej GAZECIE NA TARGI, opracowanej przez Nową Gazetę Leśną.

 

Marka Milwaukee prezentuje nową linię przenośnych narzędzi do czyszczenia kanalizacji. Firma postawiła na mobilność.

 

Jak mówił Jochen Herterich, Sr, Menedżer Produktu w Milwaukee Tools: „Urządzenia do czyszczenia kanalizacji są ważnymi narzędziami dla hydraulików i zespołów konserwacji obiektów, ale urządzenia obecnie dostępne na rynku są trudne do obsługi i manewrowania z uwagi na ich przewody, ciężar całkowity i wyeksponowane obrotowe bębny. Prosty, bezprzewodowy układ urządzenia do czyszczenia kanalizacji M12™ Drain Cleaner zwalnia użytkowników z dokuczliwych zapasów z przewodami, noszenia przedłużaczy lub spędzania czasu na poszukiwaniu wylotów - umożliwiając im natychmiastowy powrót do wykonywanej pracy. Dodatkowo, jest to jedyna ręczna jednostka z zamocowaną osłoną bębna w celu ochrony instalacji i użytkownika przed obracającym się bębnem. Gdy połączymy te bezprzewodowe korzyści z naszym nowatorskim w skali świata designem, jesteśmy rzeczywiście zdolni do zapewnienia poziomu wydajności, której ci użytkownicy nigdy wcześniej nie znali.”

 

Narzędzia Drain Cleaner są zasilane markowymi bateriami najnowszej generacji - czyli dowolnym z dostępnych akumulatorów M12 REDLITHIUM-ION.

 

W związku z uciążliwością bębna obrotowego obijającego się o rozmaite przedmioty podczas pracy zaprojektowano także specjalną osłonę. Teraz praca będzie całkowicie bezproblemowa.

 

Cykl "Największych budowlanych porażek" obejmuje szereg dziesięciu znanych przykładów na to, jak jeden błąd może wpłynąć na życia wielu ludzi. Zapraszamy do lektury. Oby takie wypadki nie zdarzały się byt często - a najlepiej już nigdy...

 

 

Tragedia w teatrze

 

80 rannych - w tym 7 poważnie - zostało w wypadku, który miał miejsce w londyńskim teatrze Apollo. Na spektaklu 19 grudnia 2013 roku zjawiło się 720 osób.

 

Widownia w pierwszej części spektaklu usłyszała trzaski, na ktore jednak nikt nie zwrócił uwagi. Później okazało się, że część sufitu obluzowała się i odpadła, raniąc widzów. Część obecnych na sali relacjonowała później, że widziała sączącą się z góry wodę. Jak się okazało, najprawdopodobniej przyczyną katastrofy była potężna ulewa, która uszkodziła konstrukcję.

 

Na szczęście nikt nie zginął, mimo, że wraz z sufitem oderwał się również ciężki żyrandol. Na miejscu zdarzenia zjawiło się 8 zastępów straży pożarnej, 25 karetek i helikopter ratowniczy. Budynek teatru wybudowano w roku 1901. Jest to znany zabytek - ma dwa balkony i pojemność 750 miejsc.

 

Hitachi wychodzi z inicjatywą wobec rynku wtórnego. Program Hitachi Premium Used gwarantuje użytkownikom używanych maszyn nim objętych o wiele większy komfort i
spokojną głowę. Od teraz, średnie i duże koparki z mniej niż 5000 przepracowanych godzin oraz minikoparki z mniej niż 3500 godzin oraz modele z serii ZW powyżej 125 KM
będą objęte gwarancją.

 

Każda maszyna objęta programem jest poddawana rygorystycznym testom oraz procesowi renowacji, do którego uprawnienia mają jedynie autoryzowane jednostki Hitachi.
Dokonuje się wszelkich koniecznych poprawek, odnawia lakier, uzupełnia smary i oleje. Podwozie i opony są doprowadzane do stanu co najwyżej 50% zużycia.

 

Maszyny wystawione do kupienia można zobaczyć na stronie internetowej Hitachi. W tym samym miejscu mamy dostęp do wszelkich danych, jak na
przykład liczba przepracowanych godzin, specyfikacje i podobne modele.

 

Cykl "Największych budowlanych porażek" obejmuje szereg dziesięciu znanych przykładów na to, jak jeden błąd może wpłynąć na życia wielu ludzi. Zapraszamy do lektury. Oby takie wypadki nie zdarzały się byt często - a najlepiej już nigdy...

 

 

Zaniedbana podłoga

 

Poważne katastrofy budowlane zdarzały się również w zamierzchłych czasach. Znanym przykładem takiego wydarzenia był wypadek, który miał miejsce podczas wizyty króla niemieckiego Henryka VI w Erfurcie, w roku 1184. W wyniku zaniedbania zginęło wtedy około 60 osób.

 

Król odwiedził Erfurt podczas wyprawy wojennej w stronę Polski - Mieszko III Stary prosił go o interwencję w Krakowie. Miał na miejscu pogodzić skłócone strony: arcybiskupa Moguncji Konrada i landgrafa Turyngii - Ludwika III. W towarzystwie orszaków, wszyscy zgromadzili się na piętrze budynku kapituły w Erfurcie.

 

Drewniana podłoga, która od dawna już wymagała renowacji, nie wytrzymała ciężaru tak licznych gości i runęła. Zebrani, poza nielicznymi szczęściarzami, znaleźli się w dole kloacznym położonym poniżej. Król znajdował się w tamtej chwili w murowanej wnęce okiennej, więc uniknął tragicznego losu. Ze śmiertelnej pułapki odratowano - zgodnie z dostępnymi dziś podaniami - tylko jedną osobę. Wśród zabitych znalazły się takie osobistości, jak Gozmar III von Ziegenhain, Friedrich von Abinberg, Friedrich von Kirchberg, Heinrich von Schwarzburg, burgrabia Burchard von der Wartburg i hrabia Beringer von Meldingen.

© Wszelkie Prawa Zastrzeżone - 2015
Projekt i wykonanie SYLOGIC.PL